Trinidad – Dolina Cukrowa
O 9:00 rano byliśmy umówieni z Camilo pod wieżą czyli w tym samym miejscu, w którym go wczoraj spotkaliśmy. Już czekał na nas. Poszliśmy razem z nim do stajni, gdzie czekały na nas konie. Nie ukrywam, że nagle obleciał mnie strach i to całkiem spory, bo ja nigdy w życiu na koniu nie jeździłam, no poza tym w Vinales, one one były o połowę mniejsze i w zasadzie same jechały. Nawet nie trzeba było nimi kierować. Jak zobaczyłam innych kowbojów, którzy pomykali z prędkością światła po tych brukowanych uliczkach, to mi ciarki nagle na całym ciele wyszły. W zasadzie to o mało nie wróciłam do casy, taki cykor mnie obleciał 🙂 Na szczęście Camilo mnie uspokoił, że wsiądziemy na konie niżej, jak już te nierówne drogi się skończą więc nie mam się czym martwić. Mimo to rozmiar konia trochę mnie przerażał, no ale przecież się nie wycofam. Poprosiłam tylko o jakiegoś łagodnego, żeby żadnych piruetów nie robił, bo mogłabym tego nie przeżyć. No dobra głowa do góry i dosiadamy rumaka. Będzie dobrze, musi być…przecież nie może być inaczej. Ten koń mnie przecież nie zrzuci z siodła, co nie?
Rumak okazał się faktycznie łagodny, nawet czasami za bardzo, bo obstawiałam cały czas tyły, ale cieszyłam się jednocześnie, że nie dostał mi się koń Roya, bo ten cały czas galopował 🙂 Generalnie przejażdżka całkiem mi się podobała. Nawet wydawało mi się, że umiem konia dosiadać, bo kiedy wszyscy po pół godzinie narzekali, że boli ich tyłek i inne części ciała, ja żadnego bólu nie odczuwałam. Docieramy powoli do doliny cukrowej. Chyba jakoś inaczej ją sobie wyobrażałam, bardziej zieloną, ale może to nie ta pora roku czy coś. Po drodze Camilo trochę opowiada nam o sobie i o jego życiu w Trinidadzie. O tym, że generalnie pasuje mu polityka i ustrój kraju, bo nie musi się martwić o nic, bo szkoły, szpitale, media i dach nad głową ma za darmo. Jedyne o co musi się zatroszczyć to jedzenie, na które zarabia właśnie robiąc wycieczki do doliny cukrowej.
Po jakiejś pół godzinie docieramy do farmy, w której można zobaczyć proces przerabiania trzciny cukrowej w pyszny napój. Wstyd się przyznać, ale chyba nigdy wcześniej nie widziałam na żywo trzciny. Tutaj mogliśmy zobaczyć cały proces począwszy od jej ścinania, poprzez oczyszczanie, ręczne wyciskanie soku, aż do wypicia słodko-kwaśnej mikstury. Nie ukrywam, że pomimo swojej słodkości bardzo mi zasmakowała i pochłonęłam aż dwie szklanki 🙂 Napój jest od razu mieszany z lodem i limonką, dzięki czemu jest pyszny i orzeźwiający. Poniżej na zdjęciach można zobaczyć cały proces. A ten prosiaczek to będzie się tutaj jeszcze smażył przez kilka godzin, jak będziemy wracać, to spożyjemy go na lunch 🙂
Po krótkim odpoczynku wskakujemy znowu na rumaki i jedziemy w kierunku wodospadu. Po drodze mijamy kolejne piękne widoki doliny. Valle de los Ingenios – bo taka jest jej kubańska nazwa jest obecnie pamiątkową niechlubnego okresu w dziejach Ameryki Środkowej, mimo iż monopol na handel cukrem stał się źródłem świetności Trinidadu. Pośrodku zielonej kotliny wznoszą się dziesiątki okazałych posiadłości cukrowych magnatów i ślady ich olbrzymich majątków. Duże wrażenie robi pałac Manaca Iznaga wraz z pobliską dzwonnicą z 1816 roku, z której to nadzorcy obserwowali pracę niewolników na polach uprawnych. Potężny dzwon oznajmiać miał początek i koniec robót, a także przerwy na modlitwę oraz pożar lub ucieczkę rdzennych Indian z miejsca pracy. W chwili budowy wieża była najwyższą budowlą na Kubie – symbolizowała władzę kolonistów nad niewolnikami oraz była dowodem wysokiej pozycji społecznej właściciela plantacji.
Docieramy do wodospadu, który niestety ze względu na porę suchą całkiem „znikł”. Ludzików wokoło całkiem sporo. Woda zimna jak lód. Do tego bardzo, ale to bardzo ślisko a zarazem niebezpiecznie. Generalnie nie przypadło nam to miejsce za bardzo, no ale kąpiel wzięliśmy, bo nam troszkę słonko dało po głowie. Przy wodospadzie jak zwykle typowo turystyczne atrakcje. Można posłuchać muzyki na żywo, zakupić płytę, mojito albo inne pamiątki. Akurat się zgadałam z grupką polaków, którzy ostrzegali przed oszustwem sprzedających. Ponoć wydawali resztę w kubańskich pesos. Generalnie jak ktoś nie rozróżnia za bardzo waluty, to łatwo można się nadziać. A wiadomo, że CUP ma 24 krotnie niższą wartość niż CUC. Przed wylotem proponuję się zapoznać z obiema walutami. łatwo je znaleść z internecie. Najlepiej zapamiętać w ten sposób, CUC=pomniki, CUP=ludzie, czyli że pomniki są bardziej wartościowe niż postacie 🙂 Po kąpieli wracamy tą samą drogą do farmy, gdzie czeka na nas lunch i pieczony prosiak! Ommomm!
Lunch oczywiście nie był w cenie jaką zapłaciliśmy Camilo, jest on dodatkowo płatny. Tak więc rozliczamy się z kelnerem i wracamy do Trinidadu. Tym razem już się droga trochę bardziej dłużyła. I zaczęłam też coraz bardziej odczuwać moją czteroliterową część ciała. A nawet chyba bardziej bolały mnie całe nogi, bo akurat na 4 literach starałam się jak najmniej opierać. Generalnie to na twarzach całej czwórki malował się ten sam grymas krzyczący, ja chcę już zejść z konia! No ale oczywiście wszyscy dzielnie jechali dalej. Aż ja się w końcu wyłamałam i zeszłam z konia. Już mi się przestała ta przejażdżka podobać, a poza tym i tak szliśmy tak wolno, że na piechotę bylibyśmy szybciej. Camilo przejął mojego rumaka, a ja mogłam oddać się przyjemności fotografowania.
Kiedy wreszcie docieramy do celu, rozliczamy się z Camilo, zostawiając mu suty napiwek. Zdecydowanie chłopak zasłużył. I jeśli ktokolwiek będzie w Trinidadzie i będzie miał ochotę wybrać się na koniach do doliny cukrowej, to koniecznie szukajcie Camilo pod wieżą. Przed kolacją, którą tym razem zamówiliśmy u właścicieli casy Roya i Tali, robimy jeszcze kilka fotek o zachodzie słońca, który w Trinidadzie jest wyjątkowo piękny i magiczny.
Informacje praktyczne: Wycieczka do Valle de los Ingenios – 8CUC przy 4 os Lunch na farmie – 8 CUC od os
Kuba - blog podrózniczy, Kuba - ceny, Kuba - ciekawe miejsca, Kuba - co zobaczyć, Kuba - fajne plaże, Kuba - kiedy jechać, Kuba - plan podróży, Kuba - relacja z podrózy, Kuba - Trinidad, najlepsza zupa cebulowa, zupa cebulowa
Paulina Sz
Wszystkie zdjęcia są piękne ale fakt, zachód słońca niesamowity!
Maryla
To prawda, zachod slonca w Trinidadzie jest przepiekny! Chyba drugiego takiego miejsca na swiecie nie ma 🙂
Agata
Przepiękne zdjęcia! Jak zawsze! I przepiękne widoki choć wiem że nie żyje się tam łatwo i dla nas turystów odbiór jest zupełnie inny.
Maryla
No niestety łatwo nie maja, ale kto wie, moze teraz nastapia dla nich jakies zmiany.
PiotrowskaPaulina
Wspaniale zdjecia, swiatlo i to miejsce 🙂
Maryla
Dziekuje kochana!
Anna Tym
Marylko , masz nie tylko ciekawe życie , ale przepięknie potrafisz je zakląć w kadrze fotografii
Maryla
Dziekuje Aniu 🙂 Caly czas sie uczymy 🙂
Filipek 70
z Tobą chcę oglądać świat ……śpiewam :))))) pamiętasz ??? tak piszesz, że normalnie siedzę na koniu obok :)))) i aż mnie tyłek zabolał :))))))))))buźka 🙂
Maryla
hahaha 🙂 Nawet nie wiesz jak mi milo czytac takie komentarze 🙂 Dziękuję 🙂
PlANTOFELEK
Piekne zdjecia!Zachod slonca magiczny:) Biedaczku tego konika to wspolczuje, naprawde musialo Cie wszystko bolec. Dzielna jestes!!:)
Maryla
No bolało tak jeszcze ze dwa dni 🙂
Edyta Cygan
Wow! Fotorelacja genialna. Szczerze się zachwyciłam. Zdjęcia mają mega klimat.
Maryla
Dziekuję Edytko 🙂
aldia arcadia
Te zdjęcia ze słońcem… iście magiczne! 🙂
Ps. biedny prosiaczek 🙁
Maryla
Nie jesz prosiaczków? 🙂
Barbarossa
Zdjęcia z wyprawy do doliny cukrowej niesamowite. Prosiaczka trochę mi żal…
Jednak zdjęcia ludzi – mieszkańców i ich codziennego życia, jeszcze bardziej mnie zachwyciły. 🙂
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Maryla
E no bez przesady, a kurek ci nie żal? 🙂 No chyba ze wegetarianka jestes 🙂
Barbarossa
Nie jestem Marylko 🙂 Tak mi zostało od dziecka. Babcia hodowała świnki. Potem przechodziłam traumę, jak je zabijano 🙁
Kury jakoś mnie nie interesowały… Może to dziwne, ale tak mam…
Pozdrowionka.
Beata
Oj Kochana to prawdziwa przygoda! Tak wierzchowcem w plener to faktycznie odwagę trzeba mieć. Kocham konie za ich piękne mądre oczy, ale czy bym tak na wycieczkę się odważyła…? A ten napój to nie za słodki tak do picia?
Pięknie uchwycone codzienne życie mieszkańców.
Maryla
Słodkie było jak cholera, ale mi smakowało 🙂
Agata S
Marylko no co ja mam pisac. ja tez chce przezyc taki zachod slonca!
tez by mnie strach oblecial przed koniec. balabym sie ze mnie zrzuci 😛
Maryla
No ale ciebie na Kube chyba za bardzo nie ciagnie 🙂
Agata S
no bo przd Kuba na liscie sa inne rzeczy, ale ten zachod slonca przyprawia o ciarki 🙂
www.fashionable.com.pl
Jeny! Jakie kadry <3 jesteście totalnie niesamowici!
Maryla
Dziękuję 🙂
Kasia Kwiecień
Lubię z Tobą zwiedzać świat 🙂 a czytanie wpisów to prawdziwa przyjemność na jesienne wieczory. Zdjęcia mają w sobie magię!
Maryla
Ale miło 🙂
Ruda Paskuda
Wyprawa do Doliny Cukrowej była niezapomniana przygodą ;).
Zdjęcia z wieczornego Trinidadu też robią niesamowite wrażenie!!!
Maryla
🙂
Magda Meg fashion
Przepiękne kadry! Najbardziej lubię zdjęcia pokazujące ludzi podczas ich codziennych zajęć.
Olga Sapinska
tak samo ja ! a ten mężczyzna z wąsikiem pewno w życiu juz nie raz skradł kobiece serce 🙂 ten uśmiech i śmiejące się oczy : )
cieszę się Marylka że dalej dodajesz tyle NIESAMOWITYCH zdjęć <3 udanego weekendu
Karolina | DEFINIUJĘ blog
Jakie piękne zdjęcia, aż nie mogę się napatrzeć 🙂 Naprawdę podziwiam odwagę, ja na pewno bym stchórzyła i nie wsiadła na konia…