JEDZIESZ NA WAKACJE? ZOBACZ BEZPŁATNIE JAK ROBIĆ LEPSZE ZDJĘCIA!

Jeśli też chcesz robić takie zdjęcia jak ja, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość! Przygotowałam dla Ciebie 80 minutową, bezpłatną lekcję fotografii w której zdradzam Ci moje fotograficzne sekrety. Kliknij poniżej i uzyskaj dostęp do lekcji.

Safari – Park Tarangire – Tanzania

Dziś zaczynamy wielką przygodę 🙂 Wstałam już przed 6:00, żeby nie zakorkować łazienki, którą dzieliliśmy z naszymi towarzyszami podróży. Bo ja jak już wchodzę, to godzinka mija jak nic. Szybko wyszło na jaw, że przy wczorajszym oprowadzaniu po pokoju i łazience nie uważałam, bo za cholerę, nie mogłam znaleźć gdzie się włącza ciepłą wodę. A że nie miałam sumienia nikogo budzić, wzięłam zimny prysznic…brrrr…nawet w ciepłych krajach to średnia przyjemność, zwłaszcza, gdy trzeba umyć  też włosy….no ale jakoś przeżyłam. Po śniadanku szybkie pakowanie plecaka, walizki zostały pod opieką Sandry. Mimo, że zabrałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy, to i tak nasz plecak był dwa razy większy od naszych towarzyszy 🙂 sama nie wiem jak to możliwe 🙂 O 8:30 nasz samochód stał spakowany, a my zwarci i gotowi na przygodę….

Przed nami długa podróż. Ponieważ safari zaczynamy od Parku Tarangire musimy pokonać ok 250 km, co przy dobrych wiatrach i małych korkach w Arushy powinno się udać w 4 godziny. Humory nam dopisywały, krajobrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie, czas biegł całkiem szybko. Kierowca trafił nam się bardzo sympatyczny, młody, nawet całkiem przystojny jak na Murzynka 🙂 Na imię miał Armani i cały czas przeglądał się w lusterku czy dobrze wygląda 🙂 poprawiał sobie włoski…przeczesywał grzebykiem 🙂 od razu dorobiliśmy sobie do tego swoją historyjkę 🙂

Krajobrazy Tanzanii są przepiękne i zmieniają się w zaskakującym tempie. Wspaniałe drzewa pokryte niezliczona ilością fioletowych kwiatów, Masajowie pilnujący swoich krów, dzieciaki siedzące przy drodze i wyciągają ręce do każdego wolniej jadącego samochodu…kobiety sprzedające tandetne bransoletki…i kurz…dużo kurzu…

Po czterech godzinach dotarliśmy na nasze “pole namiotowe”. Jakież było moje zdziwienie kiedy owe pole leżało w środku parku, bez ogrodzenia, bez jakichkolwiek drutów zabezpieczających…no i wszystko wskazywało na to, że będziemy na nim sami, bo nie było na nim żywej duszy…no ale nic, nie miałam czasu się nad tym dłużej zastanawiać, bo musieliśmy szybko wyładować wszystko z samochodu, żeby zobaczyć jeszcze jakieś zwierzątka. Nasz kucharz zajął się rozkładaniem namiotów, a my wyruszamy na poszukiwanie lwów 🙂 Po nie całych pięciu minutach zobaczyliśmy pierwszych mieszkańców parku 🙂 Impala, czyli najczęściej spotykana antylopa w Afryce, główne pożywienie afrykańskich drapieżników.  Figlujące małpki vervet…całą chmarę bawołów, gnu i najbrzydsze jak do tej pory guźce 🙂

Aparaty poszły w ruch, nie wiedzieliśmy co fotografować…gdzie spojrzeliśmy tam łaziły zwierzęta…jechaliśmy wolno, z otwartym dachem…co chwilę Armani się zatrzymywał, żebyśmy mogli spokojnie porobić zdjęcia. Ktoś nagle krzyczy słonie!….jej…słonie?…gdzie??? Gdzieś tam pojawiły się na horyzoncie….ktoś inny krzyczy…Idą w naszą stronę! No to stajemy, gasimy silnik i czekamy. Najpierw obserwujemy je przez lornetki, bo są jeszcze daleko, idą wprost na nas…machają zawadiacko trąbami….Armani przesuwa lekko samochód do przodu, żeby nie stać im na drodze, jeszcze gotowe by były nas stratować 🙂 kiedy przechodzą tuż za samochodem delektujemy się ich widokiem, piękne, ogromne, dostojne…cała rodzinką…małe, duże…wyglądają jakby się do nas uśmiechały :)…cudowny widok!

Jeszcze nie ochłonęliśmy po spotkaniu oko w oko z sympatycznymi słoniami, a tu zobaczcie, kto odpoczywa pod drzewem 🙂 Ajjjj…jaka piękność 🙂

Byłam w szoku, że po niespełna 10 minutach w parku już spotkaliśmy gromadkę słoni i piękną panią lwicę. Rozglądaliśmy się za lwem do pary, bo ponoć zawsze chodzą parami, ale nie udało nam się namierzyć…pewno spał sobie smacznie, gdzieś zakamuflowany w trawie…

Jedziemy dalej, rozkoszujemy się widokami…rozglądamy na wszystkie strony…i nagle znów ktoś krzyczy…zebry! Dużo zebr!…podjeżdżamy bliżej, powolutku, żeby ich nie spłoszyć…zebry chyba są najbardziej płochliwe z wszystkich zwierzaków…a oto co widzimy…:)

Po pierwszym spotkaniu z pasiastymi zwierzakami, wiem już, że to będą moje ulubione modelki 🙂 Tak wdzięcznie pozowały do zdjęć…pięknie uśmiechały, zmieniały pozycje ciągle patrząc w obiektyw 🙂 Niesamowite…zakochałam się w zebrach 🙂 Mogłabym je fotografować bez końca 🙂 Zafascynowana zebrami, nawet nie zauważyłam kiedy z drugiej strony pojawiła się kolejna rodzinka słoni 🙂

Prawda, że są słodkie 🙂 Chyba nie ma nic przyjemniejszego i wspanialszego niż obserwacja tych olbrzymich, ciężkich czworonogów, w ich własnym środowisku. Przyglądanie się z jaką łatwością łamią gałęzie, czy nawet spore konary, z jaką gracją pokonują przeszkody, jak troszczą się o swoje maleństwa zasłaniając je swoim ciałem, jak potrafią przegonić samochód, który stoi na ich drodze. Wystarczy, że machną dwa razy uszami, poniosą trąbę do góry i już samochód znika w mgnieniu oka 🙂 Myślę, że nikt nie chce mieć nic wspólnego z rozzłoszczonym słoniem 🙂 Słonko powoli zachodzi…zbieramy się powoli do naszego obozu. Jeszcze orzełek…i bawiące się słonie 🙂

No i to o czym zawsze marzyłam, żeby zobaczyć…afrykański zachód słońca…mmmmm…poezja 🙂

Dotarliśmy do naszego obozu. Namioty stały już rozłożone. Od razu poszłam sprawdzić grubość materacy. Bałam się, że będą takie cieniutkie i twarde, ale na szczęście, były porządne…grube, i sprawiały wrażenie wygodnych. Do tego poduszki ze świeżymi, pachnącymi poszewkami 🙂 No to może jednak jakoś uda mi się tutaj zasnąć 🙂

Poszłam szybciutko się umyć…o ciepłej wodzie można było pomarzyć, no ale na to jakby byliśmy przygotowani. Wskoczyliśmy od razu w grube dresy, bo trochę wiało…Zasiadamy do stołu, a tam już czeka na nas gorąca herbatka, kawka i popcorn 🙂 A że głodni byliśmy jak lwy, popcorn zniknął w mgnieniu oka. Okazało się, że poza nami, w obozie nocuje jeszcze sympatyczny Francuz z dwójką dzieci, na moje oko, 7 i 12 lat. Przyjechali na safari na 5 tygodni. Kurcze, safari z 2 dzieciaków i to jeszcze takie długie…hmmm…no nie wiem…

Po pysznej kolacji składającej się z zupki cukiniowej, rybki, ryżu i różnych sałatek siedzieliśmy jeszcze długo z naszymi kompanami i rozprawialiśmy o wrażeniach z pierwszego dnia. Sue i Mitch bo tak mieli na imię są w rocznej podróży po świecie. Ona jest Angielką, on Grekiem, a mieszkają razem w Australii. Kochają podróże i przygody tak jak my 🙂 Fajnie się nam gadało.

Zmęczenie jednak szybko dało się we znaki. Rozeszliśmy się do namiotów i nastała cisza. Taka błoga cisza…i ciemność…zamknęłam oczy…i dopiero teraz zaczęły mnie dochodzić dziwne dźwięki łamiących się i trzaskających gałęzi…na początku słabe, jakby z daleka, a później coraz bliżej i głośniej…wyobraźnia zaczęła działać…czy to słonie, czy zebry….a może żyrafy…po chwili słyszymy co jakiś czas ryknięcia…Marcel uspakaja mnie, że to tylko słonie, a ja mam wrażenie, że słyszę lwa…już sobie wyobrażam, że to pewno ta piękność, którą widzieliśmy niespełna 10 min od obozu…pewno zgłodniała i szuka czegoś do jedzenia….a tutaj nie ma żadnego ogrodzenia, ani strażników…i pewno nas zje na kolację….Marcel dalej twierdzi, że to słonie, ale w sumie to nie wielkie pocieszenie…już sama nie wiedziałam, czy lepiej zostać pożartym przez lwa, czy podeptanym przez słonia. Jak sobie przypomniałam z jaką gracją pokonują one przeszkody wielkości naszego 2-osobowego namiociku to nie było mowy o jakimkolwiek zaśnięciu. I choć starałam się nie wpadać w panikę to wizja słonia na mojej głowie zdecydowanie wygrywała z liczeniem baranów…przez koleją godzinę nie mogłam zmrużyć oka. W końcu przypomniało mi się, że mam gdzieś stopery do uszu…może jak nie będę słyszeć tych trzasków i ryków, to jakoś prędzej zasnę….chyba poskutkowały…

Park Tarangire, relacja z podrozy Tanzania, Relacja z podrozy Zanzibar, Safari, wakacje tanzania, wakacje zanzibar

Komentarze (42)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

do góry

ZDJĘCIA NA BLOGU SĄ MOJEGO AUTORSTWA I ZGODNIE Z PRAWEM AUTORSKIM , BEZ MOJEJ ZGODY NIE MOGĄ BYĆ NIGDZIE WYKORZYSTANE! JEŚLI CHCESZ UŻYĆ MOICH ZDJĘĆ SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ : addictedtopassion@gmail.com